Jak zapewne część z Was wie, w ubiegłą sobotę odbył się finał konkursu Taste the Summer by Almette Fruit. Wzięło w nim udział 10 blogerek wraz ze swoimi 4 osobowymi drużynami, w tym oczywiście ja.
Przyznam szczerze, że jechałam na ten finał z lekkim niepokojem. Nie wiedziałam zupełnie czego się spodziewać, gdyż to była moja pierwsza tego typu impreza. Na miejscu panował okropny chaos, mnóstwo ludzi, kamery, aparaty… Każdy gdzieś biegał, czegoś szukał…
Jednak ja najbardziej ciekawa byłam dziewczyn, które dostały się do mojej drużyny.
Zaczynając od lewej: Basia – totalnie szalona i wesoła babeczka, Asia – czyli ja, Elwira – opanowana i zdecydowana, Emilka – ciągle uśmiechnięta i rozbawiona, oraz Kasia – sympatyczna i stonowana. Trafiły mi się najfajniejsze dziewczyny jakie mogłam sobie wymarzyć!! Jeszcze raz Wam dziękuję za wspaniałą zabawę!
Do zaprezentowania na konkursie wybrałam grilowane owoce na serku z orzechami, zawinięte w różane wrapy Eweliny, oraz przepyszne i urocze serniczki w szklaneczkach Basi. Na przygotowanie obydwu potraw miałyśmy aż 90 minut. Byłam spokojna, że ze wszystkim zdążymy aż do momentu…
… gdy nasz wrap nie chciał zupełnie z nami współpracować. Przykleił się do foli i ni jak nie chciał się od niej odczepić. Jednak zaklinanie Elwiry pomogło, i w końcu wygrałyśmy tą walkę. Wrap udał się pierwszorzędnie!
Oto właśnie nasz różany wrap, który wierzcie mi, choć nie wygrał, oczarował prawie wszystkich!
Teraz spokojnie mogłyśmy się skupić na naszych serniczkach. Praca z takim zespołem jak mój, to czysta przyjemność. Dziewczyny dogadywały się prawie bez słów. Żadnej nie trzeba było mówić co ma robić, normalnie, jakby się znały i wcześniej umówiły, która jakie ma zadanie 🙂
Emila z Basią ewidentnie przypadły sobie do gustu… 🙂
Zaklinamy serniczki? 🙂
… tylko czy ja aby na pewno wiem co robię? … 🙂
W “ciężkiej” pracy przeszkadzał nam David – zadawał mnóstwo pytań i wszystko chciał wiedzieć 🙂
Ale jako, że mamy bardzo podzielną uwagę w niczym nam to nie przeszkadzało a wręcz przeciwnie, doskonale się bawiłyśmy 🙂
Serniczki jak widać już prawie skończone… Jeszcze tylko wykończenie góry i można chłodzić. W międzyczasie posprzątałyśmy miejsce pracy i na pół godziny przed końcem byłyśmy gotowe do wydawania swoich pysznych propozycji.
A tak się one prezentowały…
Teraz jeszcze trzeba przedstawić trzem miłym panom z jury, co właściwie im się podaje… i czekać na werdykt.
David próbuje dobrać się do naszego wrapa 🙂
Wygrał zespół Margarytki i ich sakiewki oraz deser z ciasta francuskiego. Zarówno sakiewki, jak i deser były przepyszne! Nie lubię dodatku owoców do mięsa, ale to danie smakowało nawet mi 🙂 No o deserze nie wspomnę, bo to klasyka gatunku.
Wszystkie prezentowane dania miały wg mnie bardzo wysoki poziom, ale niestety w tym wielkim zamieszaniu i chaosie nie było mi dane ich skosztować. Może zawiniła też organizacja, a raczej jej brak… Bo po oddaniu swoich dań wszystko odbywało się już na zasadzie “każdy sobie rzepkę skrobie”…
Z racji na to, że – wierzcie lub nie – nie pojechałam tam po nagrodę, zupełnie nie czułam żalu, ani rozczarowania. Pojechałam głównie po to, aby zobaczyć jak to jest na tego typu konkursach, poczuć te emocje i również rywalizacje, czasem presje… Powiem Wam, że … takie imprezy to nie moja bajka. Nie lubię rywalizować, nie lubię działać pod presją. Nie odnajduję się w tym. Lubię cieszyć się tym co robię i dobrze się przy tym bawić. Pozostanę więc w zaciszu mojej kuchni i dalej będę robić to co lubię dla własnej satysfakcji.
I jeszcze ostatnie ostatnie wspólne zdjęcie już po ogłoszeniu wyników.
Pozdrawiam!
Jako najlepszy deser wybrałabym…Dawida 😉
Nie mój gust, wolę tego, co mam w domu 🙂